Podróż Girona, Paryż, Barcelona
Do Paryża przez Gironę... Ktoś puka się w głowę? Przecież można prościej.
Z Gdańska czy z Poznania są bezpośrednie loty do stolicy Francji. Ale my uwielbiamy Barcelonę , a poza tym cena - za 4 bilety zapłaciliśmy po 140 zł.
A plan jest taki. Lot z Poznania do Girony, bieganie po mieście, wieczorem lot do Paryża. Trzy dni w Paryżu, potem trzy dni w Barcelonie.
Z Poznania wylecieliśmy trochę spóźnieni. Jeden z hiszpańskich pasażerów nadał bagaż ale na pokład samolotu nie wszedł. Czekamy trochę, Hiszpan się nie pojawia, jego walizka odnaleziona w luku bagażowym, wyjeżdża na wózku. Lecimy. Nad Alpami pięknie. Podziwiamy widoki przez okno.
W Gironie cieplutko, rozbieramy się z kilku warstw. Piękne, stare gotyckie miasto i zniewalająca katedra. Dla mnie po raz drugi i po raz drugi mnie zatyka. Najwyzsza i najszersza nawa w Europie. Fantastyczna. Zaczyna padać... Jeszcze spacer po uroczych uliczkach, a wszędzie schody. W dół, w górę, w dół, w gorę... Wracamy na lotnisko. Lecimy do Paryża.
Jesteśmy w Paryżu. Od razu zauważamy Łuk Tryumfalny, pięknie oświetlony, a tuż obok śpiącego kloszarda (?), w kłębowisku śpiworów, kartonów, czegoś przypominajacego namiot... Wygląda na zadowolonego (???). Następnego dnia ruszamy w miasto. Chcemy zobaczyć jak najwięcej. Uwielbiamy chodzić piechotą, ale przy takich jak tu odległościach, korzystamy z metra. Przez trzy dni zobaczyliśmy większość tych miejsc, z których słynie Paryż. Zrobiłam mnóstwo zdjęć. Staram się pokazać miasto trochę inne jak na pocztówkach.
Trzeci dzień w Paryżu i leje jak z cebra. Ale trudno, akurat mamy w planie Luwr i dOrsey. Trzy dni w Paryżu i pytanie czy chcemy tu wrócić? Jakoś dziwnie zmienił się kolor skóry "Francuzom". Miasto moloch, z niezbyt czystymi toaletami, zasypane śmieciami. Czy tak wyobrażamy sobie Paryż? Bo wieża powinna być może większa, a Montmartre to taki Kazimierz nad Wisłą, a Notre Dame to taka większa katedra na Wawelu, no może bez fantastycznej elewacji... A może to aura nie taka... Faktem jest, ze z radością lecimy do Barcelony...
Barcelona, dla mnie po raz trzeci. Tu mieliśmy odpoczywać. Ale gdzież tam. Jest tyle miejsc, których nie widzieliśmy. Cmentarz, pięknie przedstawiony przez naszą kolumberową koleżankę (Fiera, jeszcze raz dziękuję, bez Twoich wskazówek pewnie byśmy tam nie dotarli), górujący nad miastem, na wzgórzu Tibidabo, kościół z posągiem Chrystusa, niczym w Rio... i wiele innych miejsc, gdzie wcześniej nie byliśmy... Barcelona, miasto przyjazne, które nie może się znudzić...
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Już wiem o co chodzi z kasztanami...A co do Twoich spostrzeżeń dot. śmieci - to fakt...byliśmy w szoku, że takie miasto tonie w śmieciach...kloszardów pełno przy Polach Elizejskich - i dokładnie uśmiech nie schodził im z twarzy...biorą coś ???
-
nie ma za co:) wazne ,ze sie udalo.no i,ze sie podobalo,to najwazniejsze!
-
fly, watch and go - znaczy TRZY w jednym..... :)
dobre tak na szybko :)